Wyspy
Pacyfiku, Rapa Nui i Polinezja.
20
lutego.
Wylądowałem na Wyspie Wielkanocnej (Rapa Nui) i w ten sposób zamknąłem południowoamerykański rozdział mojej podróży. ''Zarobiłem'' też kolejne trzy godziny czasu słonecznego.
Co prawda, trzeci raz w moim życiu stawiam stopę na tej wyspie, ale dopiero tym razem spędzę tu kilka dni żeby ją dokładniej poznać. Dwa pierwsze razy były bardzo krótkie - ledwie kilkugodzinne, tak więc byłoby nadużyciem gdybym powiedział, że jestem tu po raz trzeci. Dla mnie ta wyspa to łącznik między Ameryką Południową, a Polinezją gdzie niedługo będę. Wyspa Wielkanocna należy do Chile , ale charakter ma polinezyjski.
Po południu zrobiłem spacer po mieście - osadzie raczej. Zaledwie parę tysięcy ludzi tu mieszka, ale widzę, że turystów bardzo dużo.
Wylądowałem na Wyspie Wielkanocnej (Rapa Nui) i w ten sposób zamknąłem południowoamerykański rozdział mojej podróży. ''Zarobiłem'' też kolejne trzy godziny czasu słonecznego.
Co prawda, trzeci raz w moim życiu stawiam stopę na tej wyspie, ale dopiero tym razem spędzę tu kilka dni żeby ją dokładniej poznać. Dwa pierwsze razy były bardzo krótkie - ledwie kilkugodzinne, tak więc byłoby nadużyciem gdybym powiedział, że jestem tu po raz trzeci. Dla mnie ta wyspa to łącznik między Ameryką Południową, a Polinezją gdzie niedługo będę. Wyspa Wielkanocna należy do Chile , ale charakter ma polinezyjski.
Po południu zrobiłem spacer po mieście - osadzie raczej. Zaledwie parę tysięcy ludzi tu mieszka, ale widzę, że turystów bardzo dużo.
21lutego,
niedziela.
.
Wycieczka na wulkan Orongo. Droga w jedną stronę zajęła mi około 2 godzin. Krater wulkanu zalany jest wodą. Jego jedna część oddzielona jest od oceanu wąską krawędzią skały wulkanicznej. W przyszłości postępująca erozja spowoduje, że morze wedrze się do krateru. Początkowo do środka zaczną się przedzierać co większe fale przyspieszając erozję, aż w końcu powstanie wyrwa w skale, która długo nie zdoła utrzymać naporu oceanu i w ten sposób powstanie zatoka.
Na krawędziach krateru na tufie wulkanicznym są petroglify wyryte przez rdzennych mieszkańców tej wyspy. Teraz siedzę właśnie nieopodal takiej skały pokrytej petroglifami i łatwo mi sobie wyobrazić tych ludzi ryjących w skale w pełnym słońcu, w upale i smaganych silnym wiatrem od morza. Dokładnie tak jak ja to teraz odczuwam. (Na tak małej wyspie każdy wiatr jest od morza).
W drodze powrotnej zajrzałem do jaskini nad brzegiem morza, gdzie na ścianach są malowidła przedstawiające człowieka ptaka - pierwotne bóstwo. Krajowcy przypisywali ptakom migrującym moc szczególną i dlatego przedstawili te malowidła w jaskini. Nie jest to z pewnością Lascaux ,ale i tak dość ciekawe miejsce.
Wieczorem wynająłem bicykl żeby jutro objechać wyspę.
.
Wycieczka na wulkan Orongo. Droga w jedną stronę zajęła mi około 2 godzin. Krater wulkanu zalany jest wodą. Jego jedna część oddzielona jest od oceanu wąską krawędzią skały wulkanicznej. W przyszłości postępująca erozja spowoduje, że morze wedrze się do krateru. Początkowo do środka zaczną się przedzierać co większe fale przyspieszając erozję, aż w końcu powstanie wyrwa w skale, która długo nie zdoła utrzymać naporu oceanu i w ten sposób powstanie zatoka.
Na krawędziach krateru na tufie wulkanicznym są petroglify wyryte przez rdzennych mieszkańców tej wyspy. Teraz siedzę właśnie nieopodal takiej skały pokrytej petroglifami i łatwo mi sobie wyobrazić tych ludzi ryjących w skale w pełnym słońcu, w upale i smaganych silnym wiatrem od morza. Dokładnie tak jak ja to teraz odczuwam. (Na tak małej wyspie każdy wiatr jest od morza).
W drodze powrotnej zajrzałem do jaskini nad brzegiem morza, gdzie na ścianach są malowidła przedstawiające człowieka ptaka - pierwotne bóstwo. Krajowcy przypisywali ptakom migrującym moc szczególną i dlatego przedstawili te malowidła w jaskini. Nie jest to z pewnością Lascaux ,ale i tak dość ciekawe miejsce.
Wieczorem wynająłem bicykl żeby jutro objechać wyspę.
22
lutego.
.
Przed świtem wyjechałem bicyklem na objazd wyspy. Zanim dojechałem do pierwszego postoju - chwilę po brzasku słońca - przeszła silna ulewa i kompletnie mnie przemoczyła. (Na zdjęciu widać jak kształtują się chmury deszczowe. Zdjęcie jest zrobione tuż po świcie. Świt wizualnie mało się różni od zachodu.) Po kwadransie ponownie wyszło bardzo agresywne słońce. Dojechałem do wulkanu Rano Raraku, który był dawnym kamieniołomem. Z tego miejsca wykuwano kamienne posągi (moai). Stąd transportowano je do punktu przeznaczenia. Nieopodal - piętnaście moai stoi w rzędzie z oczami odwróconymi od morza. W 1960 roku tsunami powaliło je jak kostki domina , ale zostały powtórnie postawione.
Po drodze z kamieniołomu leży sporo porzuconych moai. Niedokończone, obrośnięte przez porosty, połamane. To miejsce w jakimś stopniu kojarzy mi się z ruinami. Dlatego zamiast przesadnego mistycyzmu wyspy, o którym pisało wielu, a słyszeli wszyscy, dla mnie to miejsce ma typową dla wszystkich ruin symbolikę - zmuszanie do refleksji nad zmiennością losu.
.
Przed świtem wyjechałem bicyklem na objazd wyspy. Zanim dojechałem do pierwszego postoju - chwilę po brzasku słońca - przeszła silna ulewa i kompletnie mnie przemoczyła. (Na zdjęciu widać jak kształtują się chmury deszczowe. Zdjęcie jest zrobione tuż po świcie. Świt wizualnie mało się różni od zachodu.) Po kwadransie ponownie wyszło bardzo agresywne słońce. Dojechałem do wulkanu Rano Raraku, który był dawnym kamieniołomem. Z tego miejsca wykuwano kamienne posągi (moai). Stąd transportowano je do punktu przeznaczenia. Nieopodal - piętnaście moai stoi w rzędzie z oczami odwróconymi od morza. W 1960 roku tsunami powaliło je jak kostki domina , ale zostały powtórnie postawione.
Po drodze z kamieniołomu leży sporo porzuconych moai. Niedokończone, obrośnięte przez porosty, połamane. To miejsce w jakimś stopniu kojarzy mi się z ruinami. Dlatego zamiast przesadnego mistycyzmu wyspy, o którym pisało wielu, a słyszeli wszyscy, dla mnie to miejsce ma typową dla wszystkich ruin symbolikę - zmuszanie do refleksji nad zmiennością losu.
Przy wyjściu z terenu archeologicznego - zaledwie kilka kroków od bramki leżał zdechły koń. Stopień rozkładu wskazywał, że leży tu minimum kilka dni.
Dojechałem do Ahu Nau Nau na północnym brzegu wyspy. To był trzydziesty kilometr mojej drogi. W tym miejscu zasoby mojego organizmu w postaci węglowodanów uległy wyczerpaniu i organizm musiał przestawić się na spalanie tłuszczy. Objawiło się to całkowitym wyczerpaniem. Pagórkowaty teren, trudna droga, silny wiatr, uporczywe słońce pomogły wyssać resztkę energii i około 20 km przed celem widmo kolapsu zajrzało mi w oczy. Trochę słabo się przygotowałem do tej wycieczki. Zjadłem co prawda obfite śniadanie, ale podczas drogi poza 1 ½ litra płynu nie miałem nic do zjedzenia. Przejechałem wspinając się pod wzgórze Maunga Poi jeszcze jeden kilometr. Przy drodze zauważyłem poletko z bananowcami i kukurydzą, a na nim jakiegoś mężczyznę. Bananów nie było na drzewach - były pozrywane, ale za 10 USD udało mi się kupić od niego dwie zarobaczone kolby kukurydzy. Nie mam pewności czy był to właściciel - mam dziwne podejrzenia , że był to całkiem przypadkowy tubylec, który sobie zrywał kukurydzę.
Ząbek
po ząbku - żeby nie najeść się za dużo robaków - zjadłem tę
kukurydzę i jak tylko energia z
cukru dostała się do krwioobiegu pojechałem dalej. Do hotelu
dojechałem wieczorem kupując po drodze arbuza za 6 USD. O godz 9
wieczorem poszedłem spać i spałem całkiem dobrze
23
lutego.
Dziś nic nie robię - dzień odpoczynku. Jutro wylatuję na Polinezję. Pierwszy przystanek - Tahiti.
Dziś nic nie robię - dzień odpoczynku. Jutro wylatuję na Polinezję. Pierwszy przystanek - Tahiti.
24
lutego , Rapa Nui.
Ostatnia
noc na Rapa Nui spędziłem na campingu. Noc była ciemna. Jedynie
kilka światełek domostw na odległych wzgórzach na horyzoncie
przełamywało mrok nocy. Cykady i piewiki grały bardzo intensywnie,
a po dolinach niósł się odgłos szczekających psów. Jednak już
w środku nocy na całej wyspie zaczęły piać koguty. Z każdej
strony słychać było ich tysiące. Taka symfonia trwała przez
wiele godzin i zakończyła się dopiero około godziny 9.
No comments:
Post a Comment