Monday, 27 February 2017

Tierra del Fuego, Brunswick, Magellanes, Beagle Channel,

Tierra del Fuego, Brunswick, Magellanes, Cockburn Channel, Beagle Channel, Navarino.







31 października - 11 listopada.
Płw. Brunswick, Punta Arenas- Port Famine (Fuerte Bulnes)

Zatrzymałem się 11 dni na półwyspie Brunswick i choć większość czasu spędziłem w mieście Punta Arenas, to udało mi się porobić kilka ciekawych wycieczek po półwyspie. Pojechałem na zachodnie wybrzeże do zatoki Otway, gdzie znajduje się kolonia pingwinów magellańskich.
5-go listopada pojechałem na południe - do Port Famine - Fuerte Bulnes. Położenie Port Famine na mapach jest błędnie zaznaczane jako Puerto Hambre. W rzeczywistości jest to dzisiejsze Fuerte Bulnes. Jak sądzę błąd pochodzi stąd, że w epoce odkryć Port Famine określał większą część zatoki. Nie zmienia to jednak podstawowego znaku rozpoznawczego jakim jest udokumentowany widok na Mount Tarn w postaci szkicu p. Martens'a. Z dzisiejszego, błędnego Puerto Hambre (kalka słowna od Port Famine) nie widać Mt Tarn. 


                                         Widok na Mt. Tarn, Port Femine, Fuerte Bulnes.

                                                   geograficzny środek Chile.

                                         Port Famine.





Po drodze jest pomnik tzw geograficznego środka Chile. Ten geograficzny środek Chile, to jest oczywista  wielka bzdura. Chile, tak jak kilka innych państw, rości sobie pretensje do części Antarktydy. Antarktyda, a przynajmniej jej część, uznawana jest przez rząd chilijski za prowincję  ze stolicą w bardzo marnej osadzie na wyspie Navarino - Puerto Williams - ale o tym napiszę później, przy okazji mojej tam wizyty.
  Antarktyda chilijska jest w tym kraju wyrażeniem całkiem oczywistym i naturalnym. Rząd i media nie ustają w wysiłkach, żeby wpajać to pojęcie ludziom i dzieciom od najmłodszych lat szkolnych. Na wszystkich oficjalnych mapach Antarktyda jest przedstawiona jako terytorium chilijskie. Podobnie sprawa się przedstawia w sąsiedniej Argentynie. Wszystkie mapy - tez oficjalne- przedstawiają część Antarktydy jako teren argentyński i to, że terytoria się nakładają na siebie z chilijskimi pretensjami, nie wywołuje na razie większych dyskusyj. W Argentynie, także na oficjalnych mapach,  cały czas Falklandy przedstawiane są jako terytorium tego państwa – to, że brak tam argentyńskiej jurysdykcji, to nieważny szczegół. Efekt jest taki, że postawiono ten słup niedaleko Port Famine, który rzekomo jest w połowie drogi pomiędzy biegunem południowym i miastem Arica w północnym Chile. Ten słup, to wg nich właśnie środek państwa.  Gdyby Polska wysunęła z jakichś względów - jakkolwiek irracjonalne miałyby one być - roszczenia do Antarktydy - wtedy słup oznaczający środek geograficzny byłby gdzieś mniej więcej w Angoli.

Co do samego miasta Punta Arenas - tuż za głównym placem miasto jest brudne i pełne podejrzanych  typów natarczywie proszących o pieniądze. W mieście zamiast autobusów miejskich jeżdżą tzw. colectivos i taksówki. Oba te wynalazki to auta osobowe. Różnica jest taka, że taxi ma żółty dach i nadwozie czarne, a colectivos są całe czarne.

Poza tym w mieście stale występuje jakiś- jak sądzę- nierozwiązywalny problem z energią elektryczną. Kilka razy byłem świadkiem poważnej awarii. Pomijam to, że u mnie w hostelu kilka razy odłączano prąd i cały budynek wręcz tonął w ciemnościach. Myślałem, że tani hotel, to tanie rozwiązania. Jednak w  dużym supermarkecie też się takie rzeczy zdarzają i raz czekałem 20 minut na powrót światła, na próżno.


Zamiast płynąć 14 listopada na wyspę Navarino - dowiedziałem się, że statek wypłynie wcześniej - 11-go.

11 listopada wieczorem wypłynąłem z Punta Arenas na wyspę Navarino. Statek- Bahia Azul - to nieduża jednostka- ok 60 metrów długości i zaledwie 12 m szerokości - tak więc każdą falę dobrze w nim czuć. Za drugim dopiero razem wyszliśmy w morze, gdyż kapitan uznał, że musimy przeczekać w porcie sztorm. Cały koszt dwudniowej wyprawy to ok 500 pln. W zamian za to otrzymałem miejsce w tak zwanym pulman coche. Tak dumnie nazwany jest tu zwyczajny rozkładany i potwornie niewygodny fotel obity brązowym skajem podobny do tych, jakie są w małych samolotach w klasie ekonomicznej. Miałem jednak dużo szczęścia, bo w kabinie był kaloryfer, tak więc było przyjemnie ciepło. Kabina mniej niż skromna - półtora na 5 metrów. Może to ciężko sobie wyobrazić, ale poza mną w tej kabinie było 9 osób. 4 z Francji, Szwedka, para Irlandczyków, Norweg i Anglik. Ponieważ nikt przypadkowo nie wybiera się statkiem na wyspę Navarino, tak więc od razu widać było nić porozumienia pomiędzy pasażerami - a na spartańskie warunki nikt nie zważał.
Pogoda była taka, jakiej można się spodziewać na tych szerokościach, czyli marznący deszcz przy temperaturze do 3 stopni C. Stan morza zaskakująco spokojny- 3-4 stopnie.




Beagle channel, Cockburn Channel, Cordilliera Darwin


12 -listopada. na morzu, Pta Arenas - Puerto Williams -Navarino, Ushuaia

Pulman seat jest tak niewygodny że nie mogłem spać całą noc. Z radością powitałem świt i obolały i niewyspany o godzinie 6 rano wyszedłem na pokład. Gdy wyszedlem na dek przez moment bylo pogodnie a promienie slońca odbijały się od śniegu zalegającego na górzystych wyspach. Temperatura wynosiła 2 C., barometr pokazywał 990 hPa, wiał zimny zachodni wiatr. Statek pokryty był świeżym śniegiem, który nie zdążył stopnieć po nocy.  Przy wejściu do kanału Cockburn ponownie przez chwilę były prześwity słońca, które pozwoliłem sobie wykorzystać do zrobienia kilku zdjęć.
Pomimo lepszej pogody Mount Sarmiento cały czas był zakryty chmurami. Zdjęcia, które zrobiłem mogą nieco zaburzyć obraz tych fiordów, ponieważ z reguły pokazują całkiem ładną pogodę. W rzeczywistości są one owocem często długiego oczekiwania na skrawek błękitnego nieba i dobrego światła. Teraz, gdy to piszę, po chwili wypogodzenia - właśnie jest silny opad marznącego deszczu, a widoczność spadła tak drastycznie, że nie widać żadnego z brzegów kanału, który tutaj ma zaledwie 6 km szerokości. Świadczy to o dynamice tutejszej pogody. Od słońca przy błękitnym niebie do śnieżnej wichury przy całkowitym zachmurzeniu potrzeba zaledwie kilku minut. Uderzenie wiatru jest tak gwałtowne i silne, że deszcz i śnieg pada równolegle do tafli wody.

Pomimo mocnego przemarznięcia cieszę się, że udało mi się przepłynąć właśnie tę trasę. Klimat też mi bardziej odpowiada niż jakieś Salvadory i Copacabany. Ten region - fiordów na południe od 50 stopnia szerokości południowej, to jeden z najbardziej osobliwych, ciekawych i niedostępnych zakątków świata.




Około godz 9 zrobiło się tak zimno, że z trudem byłem w stanie operować palcami przy robieniu zdjęć. Wczoraj mój aparat zaczął się buntować i robić niewyraźne zdjęcia. Jak sadzę przez dużą wilgotność i chłód. Dziś na szczęście wróciła mu chęć do pracy, ale cały czas mruga jedna dioda informując mnie,że nie ma na statku stabilności. Zdaje się, że nigdy nie zrobiłem tylu zdjęć w tak krótkim czasie jak podczas tej przeprawy.


Półwysep Brecknock,

Okoliczne wyspy i półwyspy poprzecinane fiordami tworzą taką gęstwinę kanałów i przesmyków, że znalezienie drogi żeglownej bez dzisiejszej nowoczesnej aparatury było niezwykle ciężkim i żmudnym zadaniem. Nie sposób ocenić, co jest kanałem, a co tylko zatoką, z której statek nie ma wyjścia. Wokół setki niezamieszkanych wysp, wysepek, półwyspów o poszarpanej linii brzegowej pokrytej śniegiem i wiecznym lodem. Kanały są dość wąskie, ale bardzo głębokie - do 700 metrów. Od opuszczenia półwyspu Brunswick przez około 400 kilometrów brak żywego człowieka. Poza kilkoma automatycznymi latarniami nic nie przypomina o homo sapiens.

Przy wyjściu z kanału Cockburn na Pacyfik mocno bujało. Morze 5-6 st B.  Silny wiatr wschodni, regularny śnieg.  Ze względu na pogodę opłynęliśmy wyspę London i skały Astrea od północy, gdzie wody były spokojniejsze. Przez kanał Ballenero - około 18-tej wpłynęliśmy do kanalu Beagle, którym następnego dnia - 13go listopada- wpłynęliśmy do ośnieżonego portu w Puerto Williams na wyspie Navarino. O 18 godzinie przy wejściu do kanału Beagle´a temperatura wynosiła 2 st C, wiatr wschodni, opad śniegu i gradu. W Puerto Williams natomiast był jeden stopień poniżej punktu zamarzania wody.



                                        Mt. Sarmiento, K.Martens Esq.

No comments:

Post a Comment