21-23
marca, Auckland, Nowa Zelandia.
Cook Strait
Wylądowałem w Auckland i po bardzo dokładnej kontroli bagażu znalazłem się w Nowej Zelandii. Celnicy byli tak niemili, że kazali mi wyjąć całą zawartość plecaka i dokładnie sprawdzili jakie wwożę lekarstwa sprawdzając w bazie danych czy nie mają zabronionego składu. Cała operacja przeciągnęła się do trzech godzin ponieważ była spora kolejka do kontroli.
Tego samego dnia spotkałem się z moją znajomą, która przyleciała do Auckland z Queensland w Australii.
Zatrzymałem się dwa dni w Auckland. Miasto jest mało ciekawe i pomimo ładnego położenia nad brzegiem morza jest źle zorganizowane. To dziwne, że tak udane położenie nie przełożyło się na urok miasta. Poza tym jest nie za bardzo lubiane nawet przez samych Nowozelandczyków, którzy mawiają na nie bloody Auckland. Nie jestem tym nawet za bardzo zaskoczony
24
marca,Wellington, Nowa Zelandia.
Autokarem pojechałem do Wellington. Cały dzień był deszczowy, a podróż męcząca ponieważ w tym kraju poziom usług autobusowych jest zaskakująco niski. Po drodze na chwilę zatrzymałem się w Taupo przy największym jeziorze w Nowej Zelandii.
25
marca, Wellington, Nowa Zelandia.
Dziś było słonecznie, ale mocno wiało od morza. Zrobiłem wycieczkę po mieście. W jednym z muzeów oglądałem oryginał traktatu z Waitangi. To najważniejszy dokument historyczny w tym kraju podpisany w 1840 roku pomiędzy Brytyjczykami, a szefami plemion maoryskich.
Dziś było słonecznie, ale mocno wiało od morza. Zrobiłem wycieczkę po mieście. W jednym z muzeów oglądałem oryginał traktatu z Waitangi. To najważniejszy dokument historyczny w tym kraju podpisany w 1840 roku pomiędzy Brytyjczykami, a szefami plemion maoryskich.
Wellington jest o wiele milsze dla oka
niż Auckland. Ludzie też wydają się bardziej mili i zrelaksowani.
.
26-28,
Picton, Wyspa Poludniowa, Nowa Zelandia,
26-go marca przepłynęłem cieśninę Cooka i po trzech godzinach znalazłem się na Wyspie Południowej. Podczas przeprawy miałem dość ładną pogodę, ale niedaleko Picton zaczął wiać bardzo silny wiatr. Cała przeprawa trochę mi przypomniała chilijskie fiordy.
26-go marca przepłynęłem cieśninę Cooka i po trzech godzinach znalazłem się na Wyspie Południowej. Podczas przeprawy miałem dość ładną pogodę, ale niedaleko Picton zaczął wiać bardzo silny wiatr. Cała przeprawa trochę mi przypomniała chilijskie fiordy.
Samo Picton to mała mieścina i zostałem tu dwa dni tylko dlatego, że nie było szans na wcześniejsze połączenie wgłąb wyspy. Wszystkie autobusy były wykupione, a zaplanowałem wynająć auto dopiero w Christchurch. Tak więc były to dni leniwych spacerów po okolicy. Zatrzymałem się jednak w wyjątkowo miłym hostelu Wedgwood, którego elewacja zewnętrzna przypominała kolekcje Jasper co nie było jak sądzę przypadkiem.
29-31
marca, Christchurch, Wyspa Poludniowa, Nowa Zelandia.
Od 31go marca - na prawie tydzień wypożyczyliśmy samochód i zamierzaliśmy wyjechać na południe. Dziś jednak musiałem pójść do agencji i zrezygnować z wynajmu. Jeszcze gdyśmy byli w bloody Auckland –znajoma przewróciła się na śliskiej jezdni i skaleczyła w kilku miejscach nogę. Wczoraj, czyli 30-go noga napuchła, a niezaleczona rana uległa zainfekowaniu. Poszliśmy do szpitala i po godzinie tam spędzonej i dożylnym antybiotyku wróciliśmy do hostelu. Dziś jednak czyli 31-go stan nogi był znacznie gorszy, tak więc ponownie pojechaliśmy do szpitala i po kolejnym dożylnym antybiotyku i po rozmowie z panem doktorem podjęliśmy decyzję o odwołaniu auta i zostaniu w Christchurch tak długo jak to będzie potrzebne, żeby podleczyć nogę.
Od 31go marca - na prawie tydzień wypożyczyliśmy samochód i zamierzaliśmy wyjechać na południe. Dziś jednak musiałem pójść do agencji i zrezygnować z wynajmu. Jeszcze gdyśmy byli w bloody Auckland –znajoma przewróciła się na śliskiej jezdni i skaleczyła w kilku miejscach nogę. Wczoraj, czyli 30-go noga napuchła, a niezaleczona rana uległa zainfekowaniu. Poszliśmy do szpitala i po godzinie tam spędzonej i dożylnym antybiotyku wróciliśmy do hostelu. Dziś jednak czyli 31-go stan nogi był znacznie gorszy, tak więc ponownie pojechaliśmy do szpitala i po kolejnym dożylnym antybiotyku i po rozmowie z panem doktorem podjęliśmy decyzję o odwołaniu auta i zostaniu w Christchurch tak długo jak to będzie potrzebne, żeby podleczyć nogę.
1-4
kwietnia, Christchurch-Queenstown, Wyspa Poludniowa,Nowa
Zelandia
Cały czas jesteśmy w Christchurch i poza codziennymi wizytami w Moorhouse Medical Centre nic szczególnego nie robimy.
Christchurch porównuje się na każdym kroku do Oxford i Cambridge. Poszedłem do miasta na dłuższy spacer- nad rzekę Avon, która przepływa przez to miasto. Ta część rzeczywiście przypomniała mi rzekę Cam w Cambridge. Zadrzewione, cieniste brzegi, leniwa rzeka, łódki - wolno pływające z turystami - w których za napęd służy długi kij do odpychania od dna. Do tego piknikowa atmosfera na brzegu. Poza jednak tą częścią mało widzę porównań.
Cały czas jesteśmy w Christchurch i poza codziennymi wizytami w Moorhouse Medical Centre nic szczególnego nie robimy.
Christchurch porównuje się na każdym kroku do Oxford i Cambridge. Poszedłem do miasta na dłuższy spacer- nad rzekę Avon, która przepływa przez to miasto. Ta część rzeczywiście przypomniała mi rzekę Cam w Cambridge. Zadrzewione, cieniste brzegi, leniwa rzeka, łódki - wolno pływające z turystami - w których za napęd służy długi kij do odpychania od dna. Do tego piknikowa atmosfera na brzegu. Poza jednak tą częścią mało widzę porównań.
Jak
sądzę Latimer square ma być odpowiedzią miasta Christchurch
na Parker's Piece w Cambridge. Jeśli takie rzeczywiście miało być
założenie, to jest to odpowiedź zupełnie nieudana. Trawniki
też są na całkiem innym poziomie. Jednak porządny trawnik rośnie
kilkaset lat. Tutaj jeszcze trzeba w takim razie czasu. Ogólnie
jednak miasto jest dość miłe. Z pewnością milsze od Auckland,
ale to akurat nie jest takie trudne. W Christchurch można
spędzić parę leniwych dni bez przesadnego poświęcenia, ale
tydzień tylko
tutaj to trochę za dużo.
Dopiero 4-go kwietnia opuściliśmy Christchurch i pojechaliśmy do Queenstown. Okazało się, że jak dotąd to najładniejsze miasto, które mieliśmy okazję odwiedzić w tym kraju. Jest wbite pomiędzy góry i jezioro i pomimo tego, że przypomina nieco ruchliwe alpejskie kurorty - jest całkiem przyjemne. Mieliśmy na ten sam dzień wykupione bilety autobusowe do Dunedin, ale ponieważ miasto nam się spodobało zrezygnowaliśmy z wykupionych już biletów i zdecydowaliśmy się tu zostać jedną noc. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami wcześniej o tym mieście i wszyscy mówili, że to nic ciekawego, i że jest to raczej zwyczajny hub na trasie do Milford Sound. Po raz kolejny rzeczywistość okazała się inna. Tym razem na korzyść tego miasta. Uważam, że miasto to było udanym wyborem.
Czuć jednak, że jesień jest już zaawansowana. Drzewa tracą liście, a wieczory są przeraźliwie zimne. Kupiłem sobie czekoladę z orzechami Macadamia. W supermarkecie - co mnie bardzo zdziwiło - były śledzie w occie importowane z ... Białorusi. To jedno z większych zaskoczeń.
Dopiero 4-go kwietnia opuściliśmy Christchurch i pojechaliśmy do Queenstown. Okazało się, że jak dotąd to najładniejsze miasto, które mieliśmy okazję odwiedzić w tym kraju. Jest wbite pomiędzy góry i jezioro i pomimo tego, że przypomina nieco ruchliwe alpejskie kurorty - jest całkiem przyjemne. Mieliśmy na ten sam dzień wykupione bilety autobusowe do Dunedin, ale ponieważ miasto nam się spodobało zrezygnowaliśmy z wykupionych już biletów i zdecydowaliśmy się tu zostać jedną noc. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami wcześniej o tym mieście i wszyscy mówili, że to nic ciekawego, i że jest to raczej zwyczajny hub na trasie do Milford Sound. Po raz kolejny rzeczywistość okazała się inna. Tym razem na korzyść tego miasta. Uważam, że miasto to było udanym wyborem.
Czuć jednak, że jesień jest już zaawansowana. Drzewa tracą liście, a wieczory są przeraźliwie zimne. Kupiłem sobie czekoladę z orzechami Macadamia. W supermarkecie - co mnie bardzo zdziwiło - były śledzie w occie importowane z ... Białorusi. To jedno z większych zaskoczeń.
5
kwietnia, Dunedin, Wyspa Poludniowa, Nowa Zelandia.
Tylko jeden dzień zostaliśmy w Queenstown. Dziś rano wyjechaliśmy do Dunedin na wschodnim wybrzeżu, gdzie dojechaliśmy po południu. Miasto jest brzydkie. Najładniejszy budynek to dworzec kolei żelaznej i katedra anglikańska z ciemnego kamienia. Poza tym, jak mi się wydaje, fabryka czekolady Cadbury jest tu głównym pracodawcą i całe miasto z niej żyje. Co do zabudowy to przeważa charakter architektury fabrycznej i przypomina bardziej jakąś marną argentyńską mieścinę niż szkockie Dunedin.
Tylko jeden dzień zostaliśmy w Queenstown. Dziś rano wyjechaliśmy do Dunedin na wschodnim wybrzeżu, gdzie dojechaliśmy po południu. Miasto jest brzydkie. Najładniejszy budynek to dworzec kolei żelaznej i katedra anglikańska z ciemnego kamienia. Poza tym, jak mi się wydaje, fabryka czekolady Cadbury jest tu głównym pracodawcą i całe miasto z niej żyje. Co do zabudowy to przeważa charakter architektury fabrycznej i przypomina bardziej jakąś marną argentyńską mieścinę niż szkockie Dunedin.
6-7
kwietnia, Christchurch, Auckland.
6-go
cały dzień w Christchurch , a następnego dnia (7-go), o 3.30
rano musiałem wstać, żeby przejechać na lotnisko na lot do
Auckland. Tam czekałem 7 godzin na lotnisku na swoje kolejne
połączenie do Sydney. Siedem godzin na tym lotnisku to bardzo
dużo, tak więc kilka razy przeszedłem sklepy duty free. Najdroższą
wódką okazał się żyrardowski Belvedere z odmiany żyta
''dańkowskie złote''. Cena to 100 NZD (200 PLN) za litr.
Nasze
wrażenia z reguły zależą od wcześniejszych wyobrażeń.
Wyobrażenia z kolei są kształtowane poprzez - albo rozmowy z
ludźmi, albo odbiór pewnych obrazów wizualnych z filmów i tv.
Przed wyjazdem do Nowej Zelandii nie spotkałem prawie żadnej osoby,
która nie mówiłaby dobrze o tym kraju. Było
zaledwie parę wyjątków. Zdecydowana większość opinii
wahała się w wąskim przedziale od zachwytu do zauroczenia.
Po
wylądowaniu w Auckland zauważyłem, że opinie te są dość
przesadzone. Miasto w ogóle nie wydało się przyjazne, a ludzie
mało sympatyczni i mało uprzejmi. W Wellington było już lepiej ,
ale ogólnie obraz tego kraju nie zostawia najlepszych wrażeń. Czy
mam zaburzoną ocenę poprzez nagromadzenie zbyt dużej ilości
porównań z poprzednich miesięcy podróży i dlatego nie umiem się
zachwycić pewnymi rzeczami?
Często
zastanawiałem
się czy to możliwe, że moje wrażenia tak bardzo odbiegały od
przyjętej normy - czyli powszechnego zachwytu. Nie zwiedziłem
całego kraju, nie mogłem zobaczyć wszystkiego, ale nie jest to
możliwe w żadnym kraju. Prawie trzy tygodnie z reguły wystarczają
jednak, żeby wyrobić sobie pewne zdanie na temat danego miejsca. W
Nowej Zelandii nie mogłem jednak dostrzec takich rzeczy jak bujna,
soczysta zieleń traw, piękno miast i miasteczek, malowniczych
jezior, wybrzeży morskich. Pomimo tego, że byłem tu wczesną
jesienią kiedy opady są częste, to widziałem jedynie zeschniętą
stepową roślinność, a szczególnie w środku wyspy było to
bardzo uderzające. Miasta, wybrzeże i jeziora odebrałem jako
pospolite. Często jest to jedynie powtórka z Europy stwarzająca
wrażenie imitacji. Poza tym stosunek ceny do jakości jest mało
zachęcający.
Wyjątek
stanowiło Queenstown, chociaż też nie trudno znaleźć kilka
tuzinów podobnych miejscowości w Alpach. Nie byłem w Milford
Sound pomimo wcześniejszych chęci z powodu braku czasu, a poza tym
trochę obawiałem się kolejnego rozczarowania. Inna sprawa to pewne
drobiazgi, na przykład symbol kraju czyli owoce kiwi były głównie
importowane z Italii, a pamiątki z "Nowej Zelandii" były
z reguły wyprodukowane w Chinach. To nie musi dziwić, bo wpisuje
się jedynie do jasnego przypuszczenia, że cała ''kultura'' Zachodu
jest made
in China.
Ostatecznie
doszedłem do wniosku, że Nowa Zelandia płynie na fali bardzo
dobrej reklamy. Trzeba przyznać, że promocję mają bardzo udaną.
Efekt jest taki, że na zasadzie prawa ławicy ryb, wszyscy mówią o
tym kraju bardzo dobrze, bo tak wypada i niezręcznie zostać poza
tym trendem - poza ławicą.
No comments:
Post a Comment