Japonia.
27 października, wieczór. Tokyo,
Japonia.
Wylądowałem na lotnisku Narita.
Poprosiłem strażnika granicznego, żeby nie wbijał mi pieczątki
na pustej kartce, bo na każdej granicy tak robią i zaczynam mieć
problem z miejscem na wizy. Był bardzo grzeczny i uśmiechnięty,
ale niestety ‘'zabrudził’' mi pustą kartkę. Spytałem się
dlaczego to zrobił skoro prosiłem, a on odpowiedział, że przecież
to nie jest pieczątka tylko nalepka. W tym momencie już muszę
bardzo uważać, bo zostało dosłownie kilka pustych kartek.
Dość późno dotarłem do hotelu. W hotelu
wynająłem typowo japońską zminiaturyzowaną kabinę o wymiarach
1x2x1 metr. W środku poza łóżkiem oczywiście mam telewizor, dwie
szafki, telefon, panel w którym na pewno jest radio, a poza tym coś
jeszcze, bo są jakieś przyciski ale z japońską instrukcją. Na
panelu kluczowy jest biały przycisk, który włącza i wyłącza
wejście elektrycznie. Mam tutaj też wejście WiFi i jeszcze kilka
urządzeń, których na razie też nie umiem rozszyfrować. Sporo
tego jak na taką małą powierzchnię. Nie udało się tu
tylko Japończykom zmieścić jeszcze klozetu, pralki
automatycznej i dystrybutora z piwem. Teraz leżę już
sobie w mojej malej kabinie i widzę, że jest tu całkiem przyjemnie
i jest poczucie prywatności. Trochę się czuję jak na statku
w chilijskich fiordach, bo kabina jest bardzo podobna, chociaż tutaj
bardziej komfortowa.
Toyota Crown - popularne taxi. |
28-29 października , Tokyo, Japonia.
Cały dzień deszczowo i dość zimno,
bo zaledwie około 10 stopni w skali wrzenia wody. Jest 5.30
wieczorem ale już ciemno. W mokrych od deszczu ulicach zaczynają
się odbijać kolorowe neony i światła samochodów. Siedzę w
hostelu i próbuję się ogrzać gorącą herbatą.
Na
każdym kroku czuć tutaj aurę Wschodu. W metrze widziałem dwie
Japonki (starsze kobiety) ubrane w kimona i zawodnika sumo w cywilu.
Zderzenie tradycji i nowoczesności
jest jak na razie dla mnie najważniejszą obserwacją i niesie to ze
sobą pewne przesłanie. Obie te rzeczy ze sobą współgrają i
wspomagają się. Kimona czy sumo, szintoizm czy buddyzm - taka jest
historyczna tradycja tego kraju i nikt - nawet najbardziej
opiniotwórcza gazeta czy najbardziej postępowy polityk - jej żadnym
dekretem nie cofnie, nie ”ewaporuje”. Każdy kraj, każdy naród
ma jakąś tradycję - czy tego chce czy nie. Niektóre narody się
swojej tradycji wstydzą i z nią na różne sposoby ''walczą''. Być
może dlatego, że chcą podpasować się pod narody uważane za
‘'lepsze'’, za bardziej cywilizowane. Jednak inne narody nie
zważając na opinie innych - mediów i polityków - widzą w
tradycji siłę i coś, co jakby nie było w biegu historii stworzyło
ten naród i nadało mu pewien charakter.
Ale do takiej koabitacji i akceptacji
tradycji i nowoczesności trzeba dojrzałych polityków i dojrzałych
mediów. To oczywiście się bierze z dojrzałego narodu. Natomiast
jeśli zostanie to osiągnięte – naród nabiera wewnętrznego
spokoju i siły, ale to może trwać długo. Japończykom nabranie
tej mądrości zajęło kilka tysięcy lat, podczas których – a
jakże- były próby walki z tradycją utożsamianej z zacofaniem.
Inne narody może będą potrzebowały na to jeszcze więcej czasu.
Jeszcze inne być może nigdy tego nie osiągną, bo w pewnym
momencie przetną pewne delikatne nici, które łączyły przeszłość.
Wtedy już nigdy nie będzie można na nowo ze sobą ich powiązać.
Następnego dnia (29-go) już razem z
moją znajomą, która przyleciała do Tokyo poszliśmy na targ i do
pobliskiej do świątyni SensoJi. Wokół świątyni było całe
mnóstwo ludzi. Japończycy odprawiali swoje ceremoniały religijne,
palili kadzidełka i modlili się. Zarówno w świątyni jak i na
ulicy przy licznych paleniskach. Biali turyści przyglądali
się temu z zachwytem i robili zdjęcia. Patrzę się na to z
agnostycznego punktu widzenia, ale nawet wtedy jest to w tym kraju
tak naturalne, że nikomu nie przeszkadza i nikomu nie przychodzi
do głowy kpić z tych ceremoniałów. Dziwi mnie ten zachwyt
Białych. Przecież turyści z Zachodu w swoich krajach jawnie
odrzucają podobne tradycje jako przejaw zacofania. W niektórych
krajach ta walka z tradycją i religią jest pożywką dla głodnego
tłumu. Większość z tych zachwyconych turystów wróci do swoich
‘'postępowych'’ krajów bez nabycia nawet najmniejszej refleksji
swojej hipokryzji. Czy może wrócą do domu, pokażą zdjęcia z
Japonii i opiszą je ‘'odpowiednio''? Może te dwie starsze Japonki
ubrane w kimona, które widziałem w metrze albo Ci ludzie w świątyni
czy na ulicy zajęci religijnym ceremoniałem - w jakimś innym kraju
zostaną przedstawieni jako zacofany ciemnogród, który powinien
zostać poddany w najlepszym stopniu reedukacji? Jak
najbardziej tak się może w jakimś kraju stać, ale na szczęście
nie w Japonii.
30 października, Tokyo
Cały dzień pada deszcz. Dziś
przepowiadany był tajfun, który miał wieczorem uderzyć w miasto,
ale przepowiednie się nie sprawdziły.
Spotkaliśmy się ze znajomymi i przy
japońskim jedzeniu bardzo mile spędziliśmy wieczór.
31 października, Tokyo.
Dziś pojechaliśmy do ogrodów
cesarskich, a po drodze całkiem przypadkiem trafiliśmy na paradę
Ooedo Kakki, z której zdjęcie można oglądać na blogu. O ile
ogrody cesarskie rozczarowały, to parada była całkiem ciekawa i
mieliśmy możliwość pooglądania tradycyjnych strojów japońskich
z ery Edo.
zdjęcia poniżej z parady Oedo Kakki i JidaiMatsuri.
1 listopada, Tokyo .
Tsukiji przed świtem
Dziś nie kładliśmy się spać. O
3.30 w nocy pojechaliśmy taksówką na Giełdę Tuńczyka –Tsukiji.
Było zimno, wietrznie i mocno padał deszcz, tak więc było to
spore wyzwanie. Na miejscu byliśmy około 4 rano. Trochę czasu
zabrało nam znalezienie budynku giełdy. W końcu doszliśmy tam i
dostaliśmy karty wstępu. Codziennie dopuszczonych jest do aukcji
140 turystów. My dostaliśmy numery 19 i 20, tak więc w pierwszej
grupie odwiedzających. Po kilku latach zamknięcia na turystów - w
maju tego roku ponownie dopuszczono turystów na aukcje. Około 4.30
rano obsługa prezentuje na DVD całkiem ciekawy dokument tłumaczący
pracę tego targu rybnego i zaznajamiający z przebiegiem aukcji
tuńczyków.
W hali leżą poukładane korpusy
tuńczyków, a pomiędzy nimi chodzą kupcy i oceniają wartość
mięsa poszczególnych ryb. Pośrednicy mają odbiorców w postaci
restauracji rozsianych po całej Japonii i innych krajach.
Najdroższy tuńczyk sprzedany został na aukcji w Tsukijo w 2001
roku. Ważąca 200 kg ryba osiągnęła cenę 220’000 USD. Wówczas
było to 815 uncyj złota.
O 5.30 dzwonek ogłosił otwarcie
rynku i rozpoczęcie pierwszej aukcji. Rynek jest całkowicie
tradycyjny i pozbawiony elektroniki. Licytatorzy stoją na
podwyższeniach i wykrzykują ceny, a kupcy układem dłoni i palców
składają swoje oferty kupna (bidy). Działa to sprawnie i szybko.
Takich aukcyj w ciągu dnia jest wiele.
----po nie przespanej nocy taki gorący, gęsty ramen z boczkiem i jajkiem, w chlodny jesienny dzien smakuje wyjątkowo.
może i nie wygląda najlepiej ale jadlem te zupe przy kazdej okazji. |
3 listopada, Tokyo,Japonia
Dziś w Tokyo słoneczny i ciepły
dzień.
Trzeci dzień listopada w Japonii, to
dzień kultury, tak więc ponownie byliśmy na paradzie
(JidaiMatsuri). Poza różnymi pokazami dość
interesujący był pokaz strojów historycznych z epoki szogunatu.
Ghibli.. |
4 listopada.
Wyjechaliśmy z Tokyoi i pojechalismy
do miasta Hakone, które jest japońskim kurortem znanym z onsenow.
Poszliśmy do onsenu czyli japońskiej sauny i SPA w jednym. Onsen
jest dysedukacyjny ze względu na wymogi ubioru. Ciekawe jest to
miejsce, szczególnie, że to onsen tradycyjny, ale minusem jest brak
źródła lodowatej wody do schłodzenia ciała po gorącej łaźni.
Ten kontrast wody gorącej i zimnej powoduje, że sauny europejskie
są trochę ciekawsze.
W tym samym ośrodku odwiedziłem
muzeum ikebany i prasowanych suszonych kwiatów, z których
robi się tu różne kompozycje i sprzedaje w pobliskim
atelier.
Po wizycie w onsenie pojechaliśmy do
Shizuoka , ale stamtąd musieliśmy wrócić się do Mishima u
podnóża góry Fuji , gdzie spędziliśmy noc.
Rano z Mishima pojechaliśmy do
Nagoya, gdzie zatrzymaliśmy się kilka dni. Dwie noce
spędziliśmy w japońskim Ryokan czyli pensjonacie. Właściciel
ryokanu przy budowie pensjonatu uniknął kompromisów i w ten
sposób stworzył bardzo tradycyjne, japońskie miejsce. Trudno
jest nie oprzeć się pokusie kompromisu jeśli chodzi o budowę domu
czy jego wyposażenie. Tutaj się to udało. Każdy szczegół
był bardzo japoński od matowej podłogi, papierowych
‘'okien’' po delikatną muzykę japońską. Noc z piątku na
sobotę spaliśmy w tym ryokanie, ale z soboty na niedzielę
musieliśmy znaleźć inne lokum, ponieważ w ‘'naszym'’
ryokanie było japońskie wesele. W Nagoya trudno jest znaleźć
nocleg podczas jesiennego weekendu, ponieważ jest to czas
ślubów. Miejsce, które znaleźliśmy miało mało zalet ale
jakoś udało się tam spędzić jedną noc.
Do starego ryokanu wróciliśmy w
niedzielę. To miejsce jest tak przyjemne, że od razu
poprawia humory i nastroje.
6-go spędziliśmy parę godzin na
zamku w Nagoya, gdzie mieliśmy możliwość oglądać obrazy i
szkice tygrysów sprzed kilkuset lat. Dla Japończyków
tygrys znany był jedynie z opowiadań i rysunków chińskich,
ponieważ na wyspach nie występował . Pomimo to stał się
zwierzęciem symbolizującym wszelką pomyślność i ukazywany
jest w bardzo pozytywnym świetle.
Japończycy w swoim języku nie
wymawiają samogłoski ‘U’. Dlatego Asakusa wymawiają
Asak’sa. Jeśli jednak mają do czynienia z wyrazem obcym - cały
czas wstawiają samogłoskę U tam, gdzie jej nie powinno być. I
tak ‘'smal'’ wymawiają ‘smoru’, green – greenu i
tak dalej. Na mnie mówią Konuradu San bo Konrad jest niewymawialne.
dachówki na zamku Nagoya... |
....i fragment drzwi do tego zamku. |
8 listopada, Kyoto.
Od wczesnego popołudnia jesteśmy w
Kyoto. Dziś ograniczyliśmy się do spaceru po okolicy naszego
hostelu.
Dwa kolejne dni poświęciliśmy na
zwiedzanie miasta, gdzie jest sporo zabytków- z reguły to
kolejne świątynie. W porównaniu z miastem Nagoya - Kyoto
jednak trochę nas rozczarowało.
11 listopada, Nara .
Jesteśmy już trochę zmęczeni
zwiedzaniem kolejnych świątyń. Po sporej dawce w Kyoto
teraz już jest lekki przesyt zabytków tego rodzaju. Oznacza to, że
czas ruszać w dalszą drogę.
jesien w pelni. |
Spirited away |
12 listopada, Kyoto
Jeszcze ten jeden dzień spędziliśmy
w Kyoto, ale był to dzień całkowitego odpoczynku.
13-14 listopada, Hiroshima
Półtorej godziny zajęła nam
300-kilometrowa droga z Kyoto do Hiroshimy. Cena 100 euro
wydawała się trochę wygórowana, ale nie chciało nam się spędzić
sześciu godzin w różnych lokalnych pociągach.
Około 3 po południu zameldowaliśmy
się w hostelu w Hiroshimie. Tego samego dnia poszliśmy na
miasto i zwiedziliśmy muzeum poświęcone wybuchowi bomby atomowej.
Dowiedziałem się kilka nowych faktów dotyczących tego
wydarzenia. Ten amerykański atak został dokładnie zaplanowany ,
a jego miejsce zostało dokładnie wybrane. Kilka faktów przemawiało
za wyborem Hiroshimy. Miedzy innymi ukształtowanie terenu
Hiroshimy dawało pewność zabicia jak największej ilości
ludzi - głównie cywilów. Atak miał nastąpić bez
ostrzeżenia, żeby nie dać szansy cywilom na ucieczkę. Na
kilka miesięcy przed zrzutem Amerykanie zaprzestali rutynowych
bombardowań kilku miast w tym Hiroshimy, żeby później móc
lepiej określić siłę uderzeniową bomby.
W zasadzie od 3-go sierpnia czekano
tylko na to, żeby w którymś z czterech wybranych miast
(Hiroshima, Kokura, Niigata, Nagasaki) była dobra pogoda i
widoczność, ponieważ przy dobrej pogodzie lepiej można było
sfilmować uderzenie i ocenić zniszczenia. No i
rzeczywiście wszystko udało się Amerykanom znakomicie - miasto
zostało zniszczone prawie całkowicie, podczas wybuchu i
efekcie jego następstw życie straciło około 200
tysięcy ludzi, a załoga samolotu zrobiła fotografie.
Tych
faktów jest znacznie więcej, a wszystkie one świadczą o
tym, że był to misternie przygotowany, łajdacki mord na
ludności cywilnej, który później chciano umiejętnie zatuszować.
Japończycy próbują przeciwstawiać się amerykańskiej
ocenie ataku i uważają to za pogwałcenie praw międzynarodowych.
Jeden z budynków w centrum miasta
stoi w stanie ruiny, tak jak wyglądał po wybuchu. Ogrom
zniszczeń był bardzo duży, ale kilka budynków przetrwało,
miedzy innymi ten. Całe to wydarzenie nie doczekało się
drugich procesów norymberdzkich tylko dlatego, że mordu
dokonali Amerykanie.
Przez wiele późniejszych lat sprawa
wybuchu bomby była umiejętnie tuszowana i cenzurowana przez
amerykańskie siły okupacyjne w Japonii.
Dotychczas USA jest jedynym krajem,
który użył broni atomowej przeciwko innemu narodowi na dodatek
nastawiając się celowo na zabicie ludności cywilnej.
Decyzja o zrzuceniu bomby atomowej. Ten dokument przypieczętował los Hiroshimy. |
15
listopada, Fukuoka.
Dzisiaj najważniejsza wiadomość to
porażka Yokozuny w sumo. Aktualny yokozuna pochodzi z
Mongolii. Po 63 wygranych walkach dzisiaj został pokonany
przez Japończyka. Japonia od lat czeka na swojego
yokozune , tak więc nadzieje są tu duże. Jutro idziemy na
kolejny dzień tego turnieju.
16
listopada, turniej sumo w Fukuoka.
Cały dzień poświęcony na sumo.
Według
legend japoński Bóg Takemikazuchi wygrał walkę sumo z
przywódcą konkurencyjnego plemienia ustalając w ten sposób
supremację Japończyków na tych wyspach. Sam sport
narodził się w epoce Nara - około VIII wieku n.e. i
należał do ceremonii dworu cesarskiego i do dziś utrzymano
wiele historycznych symboli. Nad dohyo
czyli ringiem zawieszony jest dach symbolizujący dach świątyni
szintoistycznej z symbolami czterech pór roku na każdym rogu.
Na filmie (
http://www.youtube.com/user/konraadz#p/u/0/OS5k1ADUHAo )
przedstawiam jedną z walk, której byłem świadkiem podczas
dzisiejszego turnieju. Gyoji
(arbiter) wywołuje zawodników na dohyo.
Zawodnicy zaczynają swój psychologiczny taniec prezentując
rywalowi swój potencjał. Widać tutaj zachowany stary
ceremoniał. Żeby oczyścić przed walką ciało i umysł
symbolicznie zwilżają usta wodą będącą symbolem
czystości, po czym wycierają ciało papierową chustką.
Podnoszą swoje ramiona i charakterystycznie unoszą na przemian
nogi wykonując swoisty taniec. Starsi rangą zawodnicy rzucają na
'‘ring'’ sól , żeby oczyścić miejsce walki. To także ma
uchronić ich przed kontuzjami. Rzucanie soli jest przywilejem
najwyższych kategorii. Kategoria odnosi się do
umiejętności, a nie do wagi ponieważ w tym sporcie nie ma
kategorii wagowych. Kategorii umiejętności w sumo jest
osiemset i do każdej przypisana jest odpowiednia
charakterystyka i symbolika.
18 listopada
Z Fukuoka wypłynęliśmy promem do
Pusan w Korei, gdzie dotarliśmy po sześciu godzinach spokojnej
przeprawy przy stanie morza 1-2 B.
No comments:
Post a Comment